Explore
Also Available in:

Rzeczywiste przesłanie Darwina: czy je przeoczyłeś?

Carl Wieland
tłumacz Andrew Ostapowicz

Sławny profesor Uniwersytetu Harvard, Stepehen Jay Gould1 , był żarliwym anty-kreacjonistą (a także marksistą), i chyba najbardziej obznajomionym badaczem historii myśli ewolucjonistycznej, a także wszystkiego co dotyczyło Darwina.

Jestem rad, że jesteśmy po tej samej stronie, przynajmniej co do jednego–rzeczywistego znaczenia ‘darwinowskiej rewolucji’. Obaj zgadzamy się też, że jest to znaczenie, którego większość ludzi w świecie dzisiaj, prawie półtora stulecia po Darwinie, tak naprawdę nie chce przyjąć. Gould twierdzi, że teoria Darwina jest w rzeczy samej przeciwna planowi, przeciwna celowi, przeciwna znaczeniu (innymi słowy, jest to czysty filozoficzny materializm). Także, że sam Darwin dobrze o tym wiedział i takie było jego zamierzenie.

Przez ,materializm’ nie mam na myśli pragnienia posiadania coraz więcej rzeczy materialnych, ale filozoficzny pogląd, według którego rzeczy materialne są jedyną rzeczywistością. Według tego poglądu, materia, pozostawiona sama sobie, wytworzyła wszystko, co istnieje, włączając w to ludzki mózg. A mózg ten później wynalazł idee rzeczy nadnaturalnych, Boga, życia wiecznego itd.

Wydaje się oczywistym, dlaczego chrześcijanie którzy pragną iść na kompromis z ewolucją, a szczególnie ci, którzy chcą innych do tego zachęcić, nie chcą sami przyjąć prawdziwego znaczenia darwinizmu. Tacy ‘ewolucjoniści teistyczni’ sądzą, że mogą przyjąć ‘dziecko’ ewolucji (zachowując twarz przed światem), wylewając jednocześnie ‘kąpiel’ materializmu. Nie będę tutaj’tłumaczył, dlaczego idea ewolucji/długich okresów geologicznych jest tak szkodliwa dla biblijnej Ewangelii2 (gdyby nawet ewolucja mogła być widziana jako plan i cel jakiegoś ‘boga’).

Moim celem jest (podobnie jak Gould, ale z innym motywem) uświadomić ludziom istnienie owego powszechnego filozoficznego martwego pola, tego odmawiania, by się obudzić i zrozumieć, o co naprawdę chodziło Darwinowi. Dlaczego prawdą jest, jak wskazuje także Gould, że nawet wśród nie-chrześcijan wierzących w ewolucję, ogromna większość nie chce przyjąć krańcowej bezplanowości teorii Darwina? Chyba dlatego, że nie mogliby wtedy pocieszać się poczuciem jakiegoś planu i celu dla ich istnienia.3

W co najbardziej powszechnie, a przy tym mgliście, wierzy ta większość (przyjmując jednocześnie ewolucję) to jakaś puchata, nieziemska, mazista bogo-esencja, coś w rodzaju ‘niech moc będzie z tobą’ z cyklu Wojny Gwiezdne, a nie osobowy Bóg Pisma Świętego. Zazwyczaj znajdują jakąś pociechę w niesprecyzowanym przekonaniu o możliwości, co najmniej, jakiegoś życia po śmierci, co’tłumaczy popularność filmów takich jak Ghost (Duch), czy innych, związanych ze śmiercią.4

Gould wydaje się ubolewać nad tymi popularnymi przekonaniami, jako niefortunnymi, nielogicznymi i niepotrzebnymi problemami związanymi z własną osobowością. Wychodzi on, oczywiście, z założenia że ewolucja jest prawdą. Zna rzeczywiste przesłanie Darwina: ‘nie ma tam niczego więcej–tylko organizmy zmagające się o przekazanie swoich genów następnemu pokoleniu. To wszystko.’ A w tym przypadku należałoby pozbyć się pocieszających baśni i obudzić się do tych materialistycznych implikacji ewolucji.

Ja również uważam takie poglądy (kosmicznego celu w darwinowskim świecie, życia po śmierci bez wiary w istnienie świętego Boga Biblii) jako tragiczne baśnie, ale z innych przyczyn. Odprowadzają one bowiem ludzi od życiodajnych prawd objawionych w Piśmie, od przedstawionych w nim faktów, przekazanych przez Stworzyciela wszechświata. Jest to także tragiczne, że zdeklarowani chrześcijanie mogą zostać zwiedzieni tak, że przyjmują filozofię (ewolucję), która jest zasadniczo przeciwna podstawom chrześcijaństwa i spowodowała wiele zniszczeń w kościele i w społeczeństwie.

Wspinanie się po drabinie

Jako dowód powszechności owego pragnienia, by widzieć cel i plan w bezplanowości ewolucji, profesor Gould wskazuje na przytłaczającą tendencję wśród przyjmujących ewolucję, niezależnie od poziomu wykształcenia, aby widzieć przesłanie Darwina jako progres. Ewolucja jest zazwyczaj przedstawiana (ku rozgoryczeniu Stephen’a Gould’a nawet na okładkach’tłumaczeń jego książek na inne języki) jako ‘drabina postępu’ lub podobnie.

Dlaczego tak jest?

Pomyśl. Jeśli scenariusz ewolucji jest prawdziwy, to pojawienie się na scenie człowieka następuje dopiero po niewypowiedzianie długim łańcuchu wydarzeń. Na przykład, zajęłoby to 99.999% historii wszechświata, by dojść do człowieka. Po pojawieniu się życia, dwie trzecie jego historii na ziemi nie przechodzi poza stadium bakterii, a przez połowę reszty życie pozostaje w stadium jednokomórkowym!

Aby uciec przed oczywistym (tzn. przed faktem, że w ewolucjonistycznym wszechświecie, człowiek nie ma żadnego możliwego znaczenia, i po prostu wydarzył się po drodze), nasza kultura, twierdzi Gould, musiała przedstawić te ogromne eony czasu jako pewnego rodzaju okres przygotowania na ostateczne pojawienie się człowieka. Ma to sens jeśli chodzi o postęp. Wszechświat, a potem organizmy, po prostu stawały się lepsze, aż na koniec my dołączyliśmy do szeregu.

Obalanie mitów

W ‘wielkiej idei’ Darwina nie ma jednak miejsca na’tę popularną mitologię ‘ewolucji-jako-postęp’. Zmiany następują przypadkowo. Organizmy, którym te zmiany pozwalały na lepsze przystosowanie do lokalnych warunków, miały większe szanse przekazać swoje geny następnemu pokoleniu, a więc były jakoby faworyzowane przez naturalne selekcję. To wszystko. W tej teorii żyrafa z dłuższą szyją to nie lepsza żyrafa, tylko żyrafa z dłuższą szyją. Gdyby przyszła inna zmiana w środowisku, ta dłuższa szyja mogłaby się okazać równie łatwo przeszkodą.

Nie ma więc niczego ‘koniecznego’ w pojawieniu się człowieka, czy innych, świadomych samych siebie istot obdarzonych inteligencją. Dodałbym tu do komentarzy Gould’a moją opinię, że właśnie przekonanie, iż ewolucja była mocą wiodącą ‘naprzód i wzwyż’, aż przywiodła do naszego powstania, a potem do wyższej inteligencji, jako nieuniknionej historii, prowadzi wielu ewolucjonistów do pewności, że gdzieś muszą istnieć inteligentne istoty pozaziemskie.

Radykał

Ale czyżby Gould nie posuwał się zbyt daleko, sugerując, że Darwin wiedział jak radykalnie bezbożna była jego filozofia? Bo przecież, był on dobrodusznym, nieco zgrzybiałym naturalistą, któremu trafiło się być we właściwym miejscu i czasie, i który został przekonany tym co widział na Galapagos?

Mylne w każdym punkcie! Jeśli to, co następuje wyda się zbyt rewizjonistyczne, należy pamiętać, że Gould (uważany za niepodważalnego olbrzyma umysłu, który dokładnie zbadał sprawę), nie jest jedynym w swoich konkluzjach, a miał przy tym dostęp do nie opublikowanych notatników Darwina z czasów jego młodości. Okazuje się że:

  1. Mit o ‘dobrodusznym, tępawym naturaliście, który natknął się przypadkiem na ewolucję’ został podsunięty przez samego Darwina w autobiografii, którą napisał specjalnie jako unikającą rozgłosu egzortę dla swoich dzieci, bez zamiaru jej publikowania. Była to pospolita praktyka w erze wiktoriańskiej. Jego notatniki mówią coś innego. Był to ambitny młody człowiek, który wiedział, że jego idea była jedną z najbardziej radykalnych w historii myślicielstwa.
  2. Darwin nie odkrył swej idei przyglądając się ziębom na Galapagos–Gould nawet stwierdza, że ‘jasne jest, że nie wiedział nawet, że to były zięby’. A gdy chodzi o żółwie na Galapagos, Darwin ‘chybił tego także i tylko potem zrekonstruował tę sprawę’. Czy wpadł na nią obserwując hodowlę zwierząt? Peter Bowler w piśmie Nature (vol.353, 24 Październik 1991 str.713) pisze: ‘wielu obecnie przyjmuje, iż analogia Darwina między doborem naturalnym a selekcją stosowaną celowo była wynikiem późniejszych przemyśleń’. Skąd więc pochodziły jego idee?

    Tuż przed jego’sławnym olśnieniem Darwin przez szereg miesięcy studiował teorie ekonomiczne Adama Smitha. Według ekstremalnych wolno-rynkowych idei Smitha, zmagania o zyski osobiste na nieujarzmionym wolnym rynku (polegające np. na eliminowaniu mniej sprawnych uczestników) miały doprowadzić do uporządkowanej i sprawnej ekonomii. Choć nie byłoby tam żadnego przewodnictwa, miało to działać tak, jakby je prowadziła ‘niewidoczna ręka’. Wypływające z tego ‘korzyści byłyby zupełnie przypadkowymi działaniami ubocznymi tych samolubnych zmagań.’

    Oczywiście nietrudno jest zobaczyć gdzie Darwin zastosował tę ideę do natury. Obserwowana planowość i porządek’są tylko przypadkowymi działaniami ubocznymi samolubnych zmagań, by pozostawić po sobie więcej potomstwa.

  3. Dlaczego Darwin czekał 20 lat, by opublikować swe dzieło? Powodem nie była jego skromność (co jest kolejnym powszechnym mitem obalanym przez Gould’a), jasne więc jest, że obawiał się coś wyjawić.

    Czy było to samo przekonanie o ewolucji? Nie. Ewolucja była całkiem powszechnym poglądem w jego czasach. Powodem była bomba, która kryła się za jego teorią, mianowicie jej rażący, radykalny materializm. Wiedział jako młody człowiek, że posiadał ‘klucz do jednej z wielkich reformistycznych idei historii i systematycznie wziął się za przestawianie wszystkich gałęzi wiedzy od psychologii do historii na nowy sposób myślenia.’5 Pokazanie pozornego planu bez projektanta–to był klucz do teorii Darwina, a nie sama idea ‘ewolucji’ (wspólnego pochodzenia).

  4. Prawdopodobnie ten atak na planowość miał wiele do czynienia z reakcją Darwina na kapitana Fitzroy’a6 na statku Beagle. Poglądy kapitana w prawie wszystkich dziedzinach były diametralnie przeciwne do poglądów Darwina. Na przykład Darwin był gorącym zwolennikiem obalenia niewolnictwa, podczas gdy Fitzroy uważał je za pożyteczne. Wygląda na to, że poczciwy kapitan dużo i długo perorował na temat argumentu Paley’a o planowości7, który to argument był używany dla uzasadnienia wielu z jego idei. Nie było niczego bardziej śmiercionośnego dla argumentu Paley’a niż przekonywująca idea Darwina, iż planowość jest przypadkowym skutkiem ubocznym przypadkowych zmian.8
  5. Idea Darwina, oznaczająca absolutną bezplanowość, nie może włączać żadnego rodzaju celowego postępu, którym jest romantycznie pojęta ewolucja, jakiej się trzyma obecnie większość wierzących (szczególnie deistów). W rzeczy samej, właśnie to jest prawdopodobnie powodem dla którego sam Darwin nie użył słowa ‘ewolucja’ aż do r. 1881, gdy w ostatniej swej książce ustąpił popularnemu już wtedy terminowi stosowanemu do jego idei. Powszechne zrozumienie ‘ewolucji’ oznaczało wtedy progres. W liście do paleontologa Hyatt’a Darwin pisał:
  6. ‘… Nie mogę uniknąć wniosku, że nie istnieje żadna nieodłączna tendencja do postępowego rozwoju…’
  7. Lekceważące napomknienie Darwina o ‘stworzycielu’ we wcześniejszych wydaniach jego dzieła ‘O pochodzeniu gatunków’ wygląda jak wybieg mający na celu złagodzenie implikacji jego materialistycznej teorii. Wydana niedawno książka Ernst’a Mayr’a One Long Argument: Charles Darwin and the Genesis of Evolutionary Thought (Harvard, 1991)–‘Jedna długa kłótnia: Karola Darwin i pochodzenie idei ewolucjonistycznej’ także uznaje, że wzmianki Darwina o celu miały za cel uzyskanie przychylności zarówno publiczności, jak i jego żony. Jego wczesne, prywatne pamiętniki wskazują jednak, że jego materializm był mocno ugruntowany. W jednym z nich, na przykład, zwraca się sam do siebie: ‘Ty, materialisto!’ i dalej ‘Dlaczego myśl, która jest tylko wydzieliną mózgu, ma być czymś wspanialszym niż grawitacja jako właściwość materii?’ Jasne więc jest, że był już wtedy przekonany, iż idea istnienia oddzielnej sfery duchowej była nonsensem, jak to wskazuje dalsze ostrzeżenie do siebie samego, aby nie wyjawiać swych poglądów:

    ‘aby uniknąć wyjawienia, jak dalece posuwam się w swym materializmie, mówię tylko, że dziedziczone emocje, instynkty, stopnie talentu, są takimi gdyż mózg dziecka podobny jest do mózgu rodziców.’

W roku 1837, gdy Darwin miał tylko 28 lat, w odpowiedzi na przekonanie Platona, że idee naszej wyobraźni powstają z powodu preegzystencji duszy, zapisał w swym prywatnym notatniku, zamiast preegzystencja czytaj „małpy”. Wydaje się także co najmniej, że był gwałtownie przeciwny sugestii Alfreda Wallace’a o ‘boskiej woli’ kryjącej się poza ewolucją.9

Reasumując, Darwin był w pełni świadomy tego, że jego idea była otwartym atakiem na samo przekonanie o istnieniu celowego planu Projektanta, odpowiedzialnego za istnienie świata. W rzeczy samej, mógł sformułować ją dla tego właśnie celu. Idea realiów duchowych oddzielnych od materii był dla niego anatemą już za młodu. Pierwotna inspiracja dla jego teorii doboru naturalnego nie była wynikiem obserwacji natury. Być może nie jest to przypadkiem, że jego pisma wyjawiają migawki szczególnej niechęci do Boga Biblii, a szczególnie do Jego prawa by’sądzić niewierzących w wieczności.

Darwin wiedział, a obecnie wszyscy studiujący jego idee też wiedzą, że przyjęcie jego wywodów oznacza po prostu Materializm, z dużego ‘M’. Idea odrzucająca projektodawcę, cel, wiodącą inteligencję, plan postępu–to wszystko nie były myśli wypływające z Darwinowskiej ewolucji, ale rzeczywiste jej sedno. Przyjmij ‘dziecko’ Darwina i ta złośliwa ‘kąpiel’ także się pojawia, jak to potwierdza drastyczne obniżenie wiary wśród kościołów idących na kompromis z ewolucją.

Pozostaje tylko modlić się, żeby coraz więcej tych kościołów zobaczyło zatruty rdzeń owocu, który nie tylko same połknęły, ale także zachęcają inne do jego przyjęcia. A także, aby wielu z tych, którzy’są z dala od Chrystusa, zdało sobie sprawę z tego, że w świecie ewolucji nie ma celu istnienia. W każdym razie, obecnie mamy tak wiele dowodów przeciwnych ewolucji. Prawdziwe znaczenie życia można znaleźć tylko Jezusie Chrystusie, tego nie-ewolucyjnego Stworzyciela z księgi Rodzajów, którego wieczne Słowo jest ‘prawdą od początku’.

Przypisy

  1. Większość informacji (i wszystkie cytaty bez odsyłaczy) w tym artykule pochodzą z transkrypcji przemówienia Dr Gould’a z 6 czerwca 1990, na Victoria University, w Wellington, Nowa Zelandia, zatytułowanego ‘The Darwinian Revolution in Thought’–Darwinowska rewolucja myślenia. Wróć do tekstu
  2. Zob. Ken Ham, The Lie: Evolution, Kłamstwo: Ewolucjia, Master Books, El Cajon CA, 1987. Zob. także Some questions for theistic evolutionists-Nieco pytań dla ewolucjonistów Wróć do tekstu
  3. Z mego doświadczenia wynika, że wśród nazywających siebie niewierzącymi według powszechnego zrozumienia, prawdziwy ateista jest wielką rzadkością. Większość ludzi jest jednak skora do odrzucenia świętego Boga, Stworzyciela i Sędzię (zob. Rzymian 1) i od razu chwytają się ewolucji jako wymówki. Pozwala im to być sobie samemu’sędzią i robić co się im podoba. Nie’są natomiast chętni by konsekwentnie iść dalej i odrzucić wszelkie przekonanie w jakiś cel ich istnienia, jak to powyższy artykuł udowadnia. Wróć do tekstu
  4. Jeśli w popularnej kulturze dopuszcza się jakiekolwiek’sąd po śmierci, jest to zazwyczaj wypaczenie nauki biblijnej, według której wszyscy rodzą się grzeszni i tylko wiara w Jezusa Chrystusa może nas uwolnić od przyszłego’sądu. Tak więc np. w filmie Ghost-Duch, podana jest silna sugestia, że jeden bohater idzie do nieba (pomimo bluźnierstwa, cudzołóstwa i bez jakiejkolwiek oznaki chrześcijańskiego odrodzenia), podczas gdy inny, wywleczony z pośmiertnym terrorze jest już wyjawiony jako łotr nad łotry. Przesłanie jest więc, że trzeba być rzeczywiście bardzo złym, nawet popełnić morderstwo, by zostać ukaranym. Wróć do tekstu
  5. Ten opis podany prze Gould’a łatwo mógłby poprowadzic do karykatury Darwina jako ekstrawertyka, co pominęłoby inne strony jego osobowości. 20-letnie opóźnienie (które mogłoby być nawet dłuższe, gdyby nie bliskość opublikowania tej samej idei przez Wallace’a) pokazuje, że był nieśmiały, a zarazem ambitny. Jego tajemnicza choroba (od dawna uważana za odmianę nerwicy lękowej) mogła także mieć za przyczynę konflikt między tymi stronami jego charakteru. Do tego należy dodać, oczywiście, psychologiczny ogrom uwolnienia na świat idei, o której wiedział, jak to jest pokazane w niniejszym artykule, że wymaże wiarę w biblijnego Boga z milionów umysłów Wróć do tekstu
  6. W przeciwieństwie do jeszcze jednego mylnego mniemania, Darwin nie był naturalistą pokładowym. Był nim okrętowy lekarz-McCormack. Darwin był zatrudniony jako towarzysz dla kapitana (jego działalność naukowa była akceptowana tylko jako dodatkowe zajęcie), gdyż był dostatecznie wysoko urodzony dla arystokratycznego Fitzroya, który inaczej, według ówczesnych zwyczajów, musiałby jadać sam i cierpieć osamotnienie. Ceną dla Darwina było ciągłe wysłuchiwanie przez te lata opinii wyniosłego Fitzroya. Wykluczone też było otwarte sprzeciwianie się kapitanowi. Wróć do tekstu
  7. William Paley był jednym z najbardziej wpływowych myślicieli owych czasów znanym ze swego klasycznego dzieła Natural Theology-„Teologia naturalna”. Jego najsławniejszy argument opierał się na porównaniu między podobną do maszyn precyzją żywych organizmów i maszynami wynalezionymi przez człowieka. Tak więc skoro zegarek wymaga rozumnego zegarmistrza, jak daleko więcej musi natura wymagać rozumnego Stworzyciela? Niestety podobne argumenty były także używane w deistycznym spojrzeniu na wszechświat, które usprawiedliwiało wszelkiego rodzaju ucisk społeczny, jako boską nieuniknioność. Paley w zasadzie nie bronił księgi Rodzaju, ani Biblii jako takiej. Wróć do tekstu
  8. Scenariusz taki jest ogólnie przyzwolony w teistycznym dziele ewolucjomistycznym Portraits of Creation-“Portrety Stworzenia”, autorów Van Till, Snow, Stek, and Young, William B. Eerdmans Publishing Company, Grand Rapids, Michigan, 1990, str. 22. Wróć do tekstu
  9. William Fix, The Bone Peddlers-“Handlarze kości”, Macmillan Publishing Company, New York, 1984, str. 213. Fix stwierdza, że Darwin napisał do Wallace’a, ‘Różnimy się poważnie … mam nadzieję, że nie zamordowałeś kompletnie twojego i mojego dziecka’. (Wallace również proponował ideę doboru naturalnego jako mechanizm ewolucji.) Wróć do tekstu