Explore
Also Available in:

Kwestia ponad kwestie

Nie, nie chodzi o ewolucję/stworzenie

Autor
Tłumacz Andrew Ostapowicz

Photo stock.xchng bible

Ze wszystkich najważniejszych dla chrześcijaństwa kwestii jest jedna, która przyćmiewa, pochłania i pobija je wszystkie. Jest to jedyna, którą prawdziwie można nazwać „kwestią ponad kwestie” – prawdziwość i autorytet Biblii. Jak to dobrze wiedzą wrogowie chrześcijaństwa, tu zbiegają się wszystkie drogi, by wyznaczyć front najważniejszej z bitw. Poddaj się tu i wszystkie inne kwestie stają się nieważne, jak to pokażemy.

Być może sądzisz, że jakaś inna kwestia jest ważniejsza. Wiesz, ta doktryna. Nie wiem, która to jest (albo czy w ogóle jakaś jest) dla ciebie. Ale być może sądzisz, że właśnie ta uratuje chrześcijaństwo, jeśli by tylko inni chrześcijanie zrozumieli jej ważność, tak jak ty to rozumiesz. Ale czyż nie jest to prawdą, że nawet ta doktryna (którakolwiek to jest) wpierw zależy od prawdziwości i autorytetu Biblii?

Być może nie jest to natychmiastowo oczywiste, ale jeśli na chwilę przypuścisz, że Biblia nie jest całkowicie prawdziwa i godna zaufania, to nagle nic innego w chrześcijaństwie nie ma znaczenia. W tym momencie wielu może zaoponować iż „z pewnością, najważniejszą kwestią nie jest jakaś księga, to musi być Jezus Chrystus.” Dobrze, prawda – ale zachodzi pytanie, „co, albo kogo masz na myśli?” Te dwa słowa to nie tylko zestaw liter unoszących się w jakiejś egzystencjalistycznej przestrzeni semantyki, nie przekazując żadnego znaczenia. Miłość, oddanie i cześć dawane są przez tak wielu chrześcijan dlatego, że wierzą, iż te dwa słowa mają rzeczywistą treść i znaczenie. Tak więc pytania jak: „Kim On jest? Dlaczego przyszedł?” muszą mieć rzeczywiste, znaczące odpowiedzi. Ale jeśli te odpowiedzi mogą być oparte tylko na subiektywnym (i na koniec – niegodnym zaufania) źródle osobistego doświadczenia, możemy równie dobrze wstawić „Buddę”, „wszechświat”, albo „trójrogą krowę kosmiczną” zamiast imienia naszego Pana.

Potrzebne – zaufanie do Słowa

Nawet jeśli nazwiemy Go „Zbawicielem”, niewiele to znaczy bez ogromnego tła. To tło, które dla nas jest oczywiste, odpowiada na pytania jak: „Kogo trzeba zbawić? Od czego? Jak? Dlaczego?” Jednakowoż jedynym źródłem dla niezmiennych odpowiedzi na te pytania – i jakichkolwiek innych o Jezusie Chrystusie, jak: „Kim On jest?” i „Jakie ma prawa do życia każdej osoby?”-jest Biblia. Tak więc, gdy mówimy „Wierzę, w Jezusa Chrystusa” takie oświadczenie wiary jest pozbawione wszelkiej znaczącej i obiektywnej treści, jeśli nie ma w założeniu oparcia na prawdziwości i autorytecie Biblii. Te dwa przymioty idą w parze; aby mieć autorytet musi wpierw być prawdziwą. A jeśli jest prawdziwą, to automatycznie czerpie swój autorytet z własnych twierdzeń o sobie.

Wielu, choć są gotowi udać się do Biblii po odpowiedzi na różne pytania, kwestionują całkowitą jej prawdziwość. Z pewnością, twierdzą oni, nie robiłoby to żadnej różnicy, jeśli maleńka część tej wielkiej księgi okazałaby się niewiarygodna, nieprawdziwa lub błędna? Czy Biblia nie może być podobna do rzeki, która przynosi grudki czystego złota, choć sama jest mętnym, niepewnym strumieniem? Problem jest w tym, kto decyduje, co jest prawdą, a co nie jest? Która część jest rzeką, a która złotem? Biblia byłaby niczym więcej niż supermarketem proponowanych idei, a my mielibyśmy swobodę wybierania tylko tego, co nam odpowiada, ignorując resztę.

Jeśli zgodzisz się, że w Biblii początkowo podanej ludzkości jest tylko 0.0001% błędu,1 to przełamałeś tamę.2 Nie ma logicznego punktu zatrzymania się na śliskiej pochylni, gdyż nie ma przyczyny, by ktoś inny nie mógł przypuszczać, że błędów jest 0.0002%, albo 2%, 3%, lub też 20%. W rzeczy samej, mogłoby 99% błędów i 1% prawdy, kto ma zdecydować? Być może wierzysz, że Bóg jest miłością. Dlaczego? Bo tak mówi Biblia? Ale jeśli zawiera błędy, dlaczego ta właśnie część nie mogłaby być jednym z błędów? Kto może temu zaprzeczyć?

Miłość w akcji – z Biblii

Dotyczy to także owej wielkiej kwestii miłości agape, włączającej współczucie i pomoc dla chorych i biednych. Jeśli zgodzisz się, że Biblia zawiera błędy, kto może stwierdzić, że zapisane przykłady rozkazów Chrystusa, który nakazał to czynić nie są błędne? Nie byłoby wielkich sprawozdań o dawniejszych misjonarzach we wrogich krajach, gdyby przyjęli ideę błędów w Biblii. Gdy tylko chrześcijanie zaprzestaną utrzymywać, że Słowo Boże dla ludzkości jest nieomylne (biorąc pod uwagę drobne błędy w tłumaczeniu i ludzką omylność w interpretacji) cała sprawa rozlatuje się, wszystko jest przegrane, nawet jeśli jeszcze nie zdajemy sobie z tego sprawy. Chrześcijaństwo traci wszelką szansę na roszczenie sobie pozycji prawdy o wszechświecie i pozostaje w najlepszym przypadku jakąś bliżej nieokreśloną „prawdą” w postmodernistycznym sensie.

Tak, możemy (z wszelkim szacunkiem) nie zgadzać się ze sobą co do niektórych części Biblii. (Nawet Piotr powiedział, że pisma Pawła zawierają rzeczy trudne do zrozumienia – 2 Piotra 3:16) Pozostaje jednak niewypowiedziane wspólne zrozumienie, że w słowach Pisma można znaleźć rzeczywistą, obiektywną prawdę. A to znaczy, że zakładamy, iż Bóg w sposób prawdziwy i godny zaufania objawił Siebie w Biblii. Inaczej wszelkie dyskusje na temat nauk danego urywka są bez znaczenia. Dziś, gdy większość chrześcijaństwa nie posiada pewności co do prawdziwości historii biblijnej, takie wewnętrzne utarczki zaczynają tracić jakiekolwiek znaczenie w porównaniu z ową kluczową kwestią prawdziwości i autorytetu Biblii.

Walczyć tam gdzie najsroższa bitwa

Photo stock.xchng Genesis 1

Sporo lat przed końcem ubiegłego stulecia szereg prominentów chrześcijańskich słusznie określało ową kwestię jako „bitwa o Biblię” (czyli o jej prawdziwość i autorytet). Widzieli oni, że jeśli zostanie ona przegrana, wszystko inne straci znaczenie. Walka ta nasiliła się ogromnie w bieżącym stuleciu. W tym zmaganiu o znaczeniu wprost kosmicznym istnieje jeden szczególny front, jeden fragment Biblii atakowany ostrzej niż którykolwiek inny – pierwsze 11 rozdziałów Księgi Rodzaju. Jest to chyba jeden z najjaśniejszych, najłatwiejszych do zrozumienia urywków Pisma, najczęściej cytowany przez samego Jezusa i pisarzy Nowego Testamentu.3 I choć oni przyjmują go po prostu jako historię,4 a wszystkie reguły historyczno-gramatycznej interpretacji wskazują, iż tak rzeczywiście jest, jego historyczność jest pod ciągłym atakiem, jak żadna inna historyczna część Biblii – wyśmiewany, unikany, dyskredytowany, alegoryzowany do całkowitego wypaczenia i to nawet przez wielu podszywających się pod imię Chrystusa.

Prawie cała opozycja przeciw historii Księgi Rodzaju ma miejsce w imieniu nauki, tego, co automatycznie kojarzymy z niezaprzeczalnymi „faktami”, czymś skutecznym i realnym. Ironicznym jest, że gdy próbujemy wskazać jak bardzo zgodne są fakty realnego świata ze stworzeniem opisanym w Księdze Rodzaju, często jest to łatwiejsze gdy mamy do czynienia z kimś wykształconym (szczególnie w logice i filozofii nauki). Ci, którzy mają tylko laickie zrozumienie, są bardziej skłonni do polegania na „wewnętrznym przekonaniu”, które jest silnie ukształtowane kulturowo. „Nauka” umożliwiła wysłanie rakiet na księżyc, tak więc gdy „nauka twierdzi”, że świat powstawał przez miliony lat, a nie w 6 dni, kimże są oni, by dalej się nad tym zastanawiać? Szczególnie gdy przywódcy ich kościoła już im powiedzieli, że to jest „sprawa marginesowa”, lub w inny sposób okazali swą niechęć.

Nieprzyjaciel posuwa się naprzód

Przez ponad stulecie kościół w wielkim stopniu unikał tych zmagań. Nawet przed Darwinem, jak to dokumentuje film „Podróż, która wstrząsnęła światem” (wyprodukowany przez CMI), kościół Anglikański w wielkiej mierze poszedł na kompromis z milionami lat geologii przyjmującej jednostajność procesów kształtujących powierzchnię ziemi. Tak więc nie jest to niespodziewane, że siły przeciwstawne historycznemu, biblijnemu chrześcijaństwu, znajdują się zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz „obozu”, ośmielone jak nigdy przedtem. Oprócz starej teologii liberalnej, mamy obecnie amorficzny „kościół wyłaniający się”, z większością tych samych argumentów, starający się utrzymywać pozory pobożności, unikając przy tym wszelkich kwestii dających ewangelii jej zmieniającą życie moc. Ruch ateistyczny, zachęcany przez większość mediów, posunął się od sporadycznych strzałów do frontalnego ataku przeciw wszelkim formom wierzeń chrześcijańskich, które by miały choćby najmniejszy posmak czegoś nadnaturalnego. Równocześnie widzimy podnoszący się na nowo Islam. Mocny ideologicznie, gdyż w większości całkowicie wierzy swej własnej księdze, zajmuje nisze porzucone przez osłabiony ideologicznie kościół, zapełniając próżnie wytworzone przez odwrót kościoła.

Dawniej, pastorzy i ewangeliści mogli oczekiwać, że ich niewierzący słuchacze mieli przynajmniej ogólny szacunek dla wypowiedzi Biblii i dla absolutnego autorytetu jej przykazań, przynajmniej moralnych; ale już tak nie jest. Publika ciągle jest zasypywana (nieprawdziwymi) przesłaniami, że „fakty naukowe” wprost zaprzeczają Biblii. A gdy do tego rzecznicy kościołów często odsuwają się od biblijnych wypowiedzi o historii, podkopując w ten sposób jej prawdziwość i autorytet, jak możemy się dziwić, że cała nasza kultura oddala się od tego, co Biblia mówi o moralności (por. słowa Jezusa do Nikodema w Jana 3:12)? Większość nowoczesnego świata wierzy, że jesteśmy tylko zmodyfikowaną szumowiną z bajorka, która wyłoniła się poprzez królestwo zwierząt w ciągu milionów lat zmagań i śmierci. W takim światopoglądzie nie ma obiektywnego standardu zachowań, od którego można by się oddalić, tak więc idea „grzechu” traci swe znaczenie. Tak więc, jaki sens ma ewangelia?

To wszystko sprawia, że organizacje takie jak Creation Ministries International (Międzynarodowe Służby Stworzenia) toczą walkę o tę „kwestię ponad kwestie”, o prawdziwość i autorytet Biblii, na poziomie fundamentalnym, poziomie stworzenia wg Księgi Rodzaju. Jeśli ta historia z Księgi Rodzaju jest niegodna zaufania, to Biblia zawiera błąd i cała reszta upada, nawet jeśli zajmie to kilka pokoleń, zanim się spostrzegą. Księga Rodzaju jest także polem najsroższej walki, a ataki są tu najbardziej nasilone. Nie jest to niespodziewane, gdyż tu jest źródło doktryn ewangelii. 5Jeśli ewangelia dotyczy czegoś to z pewnością jest to Boże rozwiązanie problemów grzechu i śmierci. A jeśli jest jeden główny temat rozdziałów 1 po 11 Księgi Rodzaju, oprócz prostego faktu Boga jako Stworzyciela, to dotyczy on pochodzenia (a więc także znaczenia) tych problemów - grzechu i śmierci. Księga Rodzaju także wyjawia najwyższą strategię Węża, którą kontynuuje do dziś – sprawić by ludzie wątpili w prawdziwość (a więc i autorytet) Słowa Bożego: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział…” Czy tak Bóg powiedział?


Powyższy artykuł został, z minimalnymi zmianami, wzięty z pisma Update z listopada 2009, (wysyłanego do osób popierających działalność CMI).

Referencje

  1. Ważne jest, by zauważyć, że mówimy tu o błędach, a nie o trywialnych detalach. Oto przykład rzeczywistego błędu: jeśli ryby rzeczywiście pojawiły się przed drzewami owocowymi (jak tego wymaga filozofia długich wieków) wtedy Księga Rodzaju, pisana jako historia, zawierałaby błąd historyczny, twierdząc coś wręcz przeciwnego.It's important here to note that we're talking about errors, not just something that omits a trivial detail, for instance. For an example of an outright error: if fish really did appear before fruit trees (as long-age philosophy demands) then Genesis, written as historical narrative, is making a false claim about historywhen it states the opposite.Wróć do tekstu.
  2. Błędy pisarskie w kopiowaniu manuskryptów oczywiście się nie liczą. Na przykład zobacz Cainan: How do you explain the difference between Luke 3:36 and Gen. 11:12?. Wróć do tekstu.
  3. Zobaczyćcreation.com/jesus_bible. Wróć do tekstu.
  4. Zobaczyćcreation.com/gen-hist. Wróć do tekstu.
  5. Zobaczyćcreation.com/seedbed. Wróć do tekstu.

Helpful Resources